Muzyka leczy rany.

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 1 cz.2



 Moje serce stanęło, a oczy jeszcze raz śledziły tekst wiadomości. Zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze, nie więżąc jak mogło do tego dojść. Moje oczy po raz kolejny przeleciały krótką aczkolwiek treściwą wiadomość.

Za tydzień wracamy do ciebie. Chyba masz nam coś ciekawego do powiedzenia. Chętnie posłuchamy.
Rodzice
 Jedyne pytanie, myśl pozostała w mojej głowie to Skąd oni się dowiedzieli o liceum? Opuściłam głowę na puchową poduszkę w kolorze ciemnej śliwki po czym opatuliłam się szczelniej kołdrą w tym samym odcieniu. Próbowałam usnąć jednak tak wyczekiwany sen nie zamierzał mnie otulić.

 Z cichym westchnieniem wyszłam z pokoju zakładając na siebie czarny cieplutki szlafrok jednocześnie uważając by nie nadepnąć na mojego psa. Zeszłam na duł po schodach nie zapalając światła i nie wywracając się, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Weszłam do kuchni zapalając jedną delikatną lampkę wmontowaną przy kuchence.

 - Gdzie Marraine mogła  schować mój skarb. - szepnęłam do siebie przeszukując kolejną szafkę w poszukiwaniu drogocennego proszku. Nagle coś zaświtało mi w głowie. Podeszłam do chlebaka po czym otworzyłam go i wyjęłam chleb. Nareszcie! Wyjęłam puszkę po czym otworzyłam ją i powąchałam kakao.

 - Musisz uważać bo się naćpasz kakaem. - pisnęłam mocniej ściskając pudełko. Odwróciłam się ze zbolałą miną oddając kobiecie puszkę pełną kochanego pyłu. Ta jednak nie mogła wyciągnąć mi go z dłoni.

 - Carrie oddaj mi to kakao. - powiedziała fioletowo-włosa próbując nieskutecznie zabrać mi mój skarb.

 - Oddam ci jeżeli obiecasz, że zrobisz mi kubek.

 - Dobrze jeżeli powiesz mi co się stało. - powiedziała zrezygnowana. Westchnęła wyciągając mój ulubiony kubek z nutami po czym wsypała do niego kilka łyżeczek brązowego proszku, podeszła do lodówki by wyjąć mleko.  - Zimne czy ciepłe? - zapytała.

 - Zimne. - odpowiedziałam siadając na krześle i podciągając kolana pod brodę. Marrine usiadła po drugiej stronie stołu podając mi kakao.

 - No to co się stało, że zaczęłaś podjadać w nocy? - zapytała wesoło. Szkoda, że popsuje jej humor.          Wzięłam kubek do ręki i upiłam z niego duży łyk.

 - Za tydzień wracają moi rodzice. -  powiedziałam powoli tak jakbym sama nie mogła w to uwierzyć, a może nie wierzę? Spojrzałam na gosposię, jej twarz tak jakby pokryła nagle zimna i obojętna maska, która do niej wcale nie pasowała.

 - Czyli już wiedzą, że chodzisz do liceum?

 - Cyba chodzi im o to, że koncert w Anglii został odwołany. - mruknęłam spoglądając na napój.


 Kiedy nauczycielka sprawdziła obecność zamiast zacząć lekcje poprosiła uczniów o uwagę.

 - Na dzisiejszej lekcji podzielę was na dwie grupy. Każda z osobna będzie musiała wybrać sobie temat oraz w ciągu tygodnia przygotować prezentację na dany temat. Teraz odczytam kto do jakiej grupy należy.  Potem macie zdecydować jaki chcecie wziąć temat i zgłosić mi go po zakończeniu lekcji. 
 Grupa pierwsza: Nataniel, Rozalia, Alexy, Armin, Eres, Kastiel, Lysander oraz Charlotta. 
 Grupa druga: Kentin, Iris, Jade, Amber, Li, Violetta, Melania oraz Klementyna. Możecie się przesiąść jednak proszę was o zachowanie ciszy. - wszyscy milczeli, nikt się nie poruszył. Nie pamiętali kiedy ostatnio  Pani Irie postanowiła dać im tyle swobody. Po kilku minutach kiedy większość uczniów otrząsnęła się z szoku zaczęli zmieniać miejsca. Po chwili każdy siedział wygodnie.

 - Ale się cieszę, że jesteśmy w jednej grupie. - powiedziała Rozalia.

 - Że też musiała wymyślić coś takiego. - mrukną Kastiel zaplatając ramiona na piersi.

 - Pamiętaj, że mogłeś wylądować z drużyną z Amber. - powiedział Alexy. Cała grupa zaczęła się śmieć kiedy zobaczyli jak przez rudowłosego przelatuje zimny dreszcz.

 - Spokój mi tam! - krzyknęła nauczycielka spoglądając na pierwszą grupę, która momentalnie się uspokoiła. 

 - Powinniśmy skupić się na pracy. Na początek jaki temat chcemy zaprezentować. - powiedział blondyn patrząc na wszystkich poważnie starannie unikając Kastiela.

 - Ostatnio mieliśmy lekcje o faunie w Afryce, możemy bardziej zagłębić się w ten temat. - wtrącił białowłosy białowłosy. Reszta tylko pokiwała twierdząco głowami.

 - Super temat już mamy więc teraz zostaje nam tylko jeden kłopot. - powiedział Armin znużonym głosem.

 - Jaki? - zapytała Charlotte.

 - Gdzie zmieścimy tak dużą grupę, u mnie i Alexa odpada. - odpowiedział brunet.

 - U mnie moglibyśmy się wszyscy zmieścić. - zaproponowała Eres entuzjastycznie. Wszyscy spojrzeli na niż zdziwieni.

 - Tak tylko rozdam wam adresy i . . .

 - Wątpię żebyś miała tak duże mieszkanie, żeby w jednym pomieszczeniu pomieściło osiem osób. - powiedziała z przekąsem szatynka patrząc na nią wyzywająco.

 - Ale ja nie mam mieszkania tylko dom. - odpowiedziała niepewnie. Tamta tylko fuknęła po czym odwróciła głowę w inną stronę.

 - Tak więc załatwione dzisiaj po szkole idziemy do Eries. - powiedział rozradowany niebieskowłosy.  


6 komentarzy:

  1. Dawaj szybko bo jest super :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D Ciekawe, czy coś tam u Eres na chacie się wydarzy, czy będzie w miarę normalnie. To się Charlotte zaskoczy, jak zobaczy dom bohaterki :)
    Co do rozdziału, to mam jedno zastrzeżenie, i to duże: dlaczego taki krótki?! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział? ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został nominowany do LBA. Szczegóły u mnie :D
    I kiedy ten rozdział dodasz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No więc znalazłam twojego bloga przypadkiem i muszę przyznać, że nie żałuję tego. Chociaż jest to dopiero początek, to blog bardzo mi się spodobał. Spodziewaj się moich wizyt.
    A rozdział oczywiście zaje! Najbardziej jednak martwi mnie to, że zauważyłam, iż pierwszą część dodałaś 25 stycznia, a drugą 6 lutego, a to jest różnica 12 dni. Jeśli będziesz tak późno dodawać rozdziały, to ja się załamię :(

    Dawaj next :p

    OdpowiedzUsuń